środa, 31 grudnia 2008

I w przetfurni też

Szanowni Państwo,

przypuszczam, że niewiele jest osób, które w ten dzień, o tej porze zaglądają na strony przetfurni. Szczerze mówiąc byłbym zaniepokojony, gdyby ktokolwiek z Was wziął się za lekturę właśnie teraz. W każdym razie, mnie przy komputerze 31 grudnia 2008 r. o 20.05 nie ma (o ile można być prorokiem przed własnym komputerem). Post zrobiłem z bardzo dużym wyprzedzeniem.

Postanowiłem sylwestrową noc uczcić umieszczając na blogu "Dinner for one". Dlaczego właśnie ten film? Czytajcie. Skoro już wiecie, czas na obcowanie. Oto on:



Jest to jakaś skrócona wersja, pełna ma prawie 20 minut. Zainteresowani mogą ją sobie wyszukać, a nawet opisać. Proszę bardzo. Powinni sobie przy okazji zadać pytanie o sens życia;)

Cóż, udanego bibliografowania w 2009

Wasz adiunkt

wtorek, 30 grudnia 2008

Dodatek do postu poprzedniego

Jak sam tytuł wskazuje macie przed sobą uzupełnienie poprzedniego postu. Właściwie alternatywną wersję filmu. Czyż podobieństwo nie jest uderzające? Biblioteki są wszędzie (prawie) takie same, bibliotekarki i bibliotekarze są wszędzie łudząco (prawie) identyczni;P A mimo to świat bibliotek jest pełen urozmaiceń i niespodzianek. Jedna z nich już za chwilę przed Wami:




Pozdrawiam i radosnych przygotowań do imprezy S

Mikołaj O.

poniedziałek, 29 grudnia 2008

W sennym prowincjonalnym miasteczku

Szanowni Państwo,

jest książka, a w niej tekst i jest znany pisarz, który ten tekst napisał. Jest też reżyser, który na podstawie tekstu zrobił film. W tekście, tak sobie na marginesie, pojawia się bibliotekarka z małego amerykańskiego miasteczka. Właściwie pojawia się wspomnienie o niej. Oto fragment i pamiętajcie, strzeżcie się bibliotekarek i bibliotekarzy:

„Była wśród nich i kobieta […] czarna jak as pik i piękna jak grzech, którego nigdy nie miało się odwagi popełnić. Nie miała mężowi za złe, że od sześciu lat regularnie ją tłukł, nie zamierzała mu jednak darować jednego skoku w bok. Dowiedziawszy się, że ją zdradza, zaczekała wieczorem u szczytu schodów prowadzących do ich mieszkania […] i kiedy zdjął do połowy palto, wypruła z niego flaki. […] Po trzydziestu pięciu latach – co najmniej trzydziestu pięciu – zobaczyłem jej nekrolog w gazecie, a nad nim fotografię przedstawiającą pociągłą czarną twarz, z chmurą białych włosów i w okularach ze sztucznymi brylancikami po bokach […] Ostatnie dziesięć lat życia spędziła na wolności, napisano w notatce, i praktycznie sama prowadziła niewielką bibliotekę w prowincjonalnym miasteczku […] BIBLIOTEKARKA ZMARŁA NA ATAK SERCA, brzmiał tytuł […]”

Żeby sen nie przychodził zbyt łatwo, dorzucam deser. Bardzo smakowity bibliotekarski deser. Lektura obowiązkowa. Tym razem jest to efekt sieciowych wędrówek dr Zająca, któremu za podesłany film niniejszym piszę: dziękuję:)



Dobrej nocy drodzy użytkownicy bibliotek:-)

środa, 24 grudnia 2008

Ewom i Adamom

Ponieważ zachodzi podejrzenie, że przynajmniej część dzisiejszych solenizantów ma pod górkę z obchodami (karp przytłacza, choinka rulez), specjalnie dla Was wszystkie Ewy i wszyscy Adamowie (inni równie ważni wymienieni poniżej) bukiet imieninowych kwiatów. Ci z Was, którzy poszli w ślady pewnego Adama urodzonego 24 grudnia 1798, mogą sobie posłuchać i popatrzeć dwa razy:)

Dzisiejsze kwiaty są również dla:
Adaminy
Adeli
Druzjana
Druzjanny
Eweliny
Godzisława
Grzegorza
Grzymisława
Herminy
Irminy
Tarsylli
Zenobiusa


wtorek, 23 grudnia 2008

O wyglądzie bibliotekarek i bibliotekarzy, czyli ciało zdobi ducha

Seksowne bibliotekarki już były. Bibliotekarze pewnie też gdzieś czekają na ujawnienie, ale to już Wasza rola. Nadszedł czas na kolejną odsłonę twarzy bibliotekarstwa. Wpierw uderzymy po linii znanego już Conana Bibliotekarza. Nie on jeden potrafi dać do wiwatu. Niepokorni użytkownicy, miejcie się na baczności! Duch Estreichera drzemie w mocarnych ciałach.

Bibliotekarze, a właściwie bibliotekarki ćwiczą się też w innych umiejętnościach. Czy dodają im one powabu, pokuśności? Pewnie rzecz gustu. Gibkości i radości życia dodają bez wątpienia. Nas cieszy, że możemy dorzucić kolejne oblicze bibliotek do pracowicie budowanego wizerunku.

Wizerunek nabiera koloru. Kolorów nabierają również ciała bibliotekarek i bibliotekarzy. Czekam, kiedy napotkam modyfikowanych bibliotekarzy w osiedlowej bibliotece publicznej.BUW też może być. Póki co natykam się w necie. W każdym razie wszelkie donosy o wyglądach niekonwencjonalnych w bibliotekach mile widziane. Jakieś zgłoszenia?

Przykład 01
Przykład 02
Przykład 03
Przykład jeszcze jeden
Przykład dze best of


Na deser dorzucę obrazek znaleziony na www.flickr.com, bo jakże tak bez obrazków.

wtorek, 9 grudnia 2008

Dawno temu w Dobrojewie

Szanowni Państwo,

najwyższy czas na następne doskonalenie umiejętności bibliotekarskich.
Sytuacja jest wyjątkowo anegdotyczna i znana, głównie ze słyszenia każdemu. Co ciekawsze, potrafi się zdarzyć. Widziałem.
Użytkownik/czka przychodzi do biblioteki mniej lub bardziej zakłopotany/a i zwraca się frazą o charakterze zapytajnym do bibliotekarza/bibliotekarki. Okazuje się, że jedyne, co może użytkownika/czkę uszczęśliwić, to książka, której tytułu i autora zapomniał/a. Tematu też nie jest pewien/pewna. Dane, które jest w stanie podać to np.: zielonkawy, a może niebieskawy grzbiet, średni raczej wzrost (książki oczywiście) i stara jest (to znaczy, że chodzi o książkę prawdopodobnie wydaną mniej więcej od trzech do pięciu lat temu). Dorzuci jeszcze, że koledze/koleżance bardzo się podobało, albo że nauczyciel/ka kazał/a.
Co robi wówczas bibliotekarz? Oczywiście, że bez problemu znajduje z góry upatrzoną pozycję. Ewentualnie inteligentnie przekonuje użytkownika/czkę, że trzeba mu/jej czegoś zupełnie innego, a to coś jest akurat o-tu-proszę-pod-ręką.
Teraz coś dla Państwa. Fragment pewnego utworu. Na jego podstawie Państwo zidentyfikujcie autora i tytuł całości. Powodzenia w doskonaleniu zawodowym.



Mam nadzieję, że właściciele jakichkolwiek praw do wybaczą mi wykorzystanie tekstu bez ich zgody. W końcu cel świetlany mi przyświeca.

Nie ma to jak permanentne podnoszenie kwalifikacji

sobota, 6 grudnia 2008

Tesla na 6

Postanowiłem zrobić sobie prezent na mikołajki. Na imieniny też. Przecież prezentów nigdy dość. Oto on:
Żył był sobie kiedyś w dalekiej Serbii Nikola Tesla. Później żył sobie w Nowym Jorku i wynajdywał. Oj wynalazł dużo, dużo też opatentował, a mówią o nim, że z marszu mógłby jeszcze setki patentów zgłosić.
Napisali o nim w necie trochę po polsku i więcej po angielsku.
Dzięki "Project Gutenberg" każdy przeczyta i skataloguje jeden z jego tekstów.
Na youtube jest kilka filmów, w których występuje słynna tzw.cewka tesli. Jeden z nich zaczerpnięty z "Kawy i papierosów" Jima Jarmuscha (zachwycające, sam nie wiem, która z części najbardziej).



Druga pokazuje eksperyment na wolnym powietrzu.



Oczywiście trochę danych katalogowych :-)

Jeszcze do tego poeta. Zresztą, nawet gdyby nie pisał, z takimi wynalazkami na koncie, byłby poetą.

Ps.

A o silniku Wankla słyszeliście. To naprawdę działa.

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Pierwszy dzień grudnia wita grzybiarzy

Dobrych rad nigdy dość :-P