Szanowni Państwo,
krążył kiedyś po Instytucie kawał. Było to przed kilkunastu już laty i zdążyła mu bardzo długa broda wyrosnąć. W dodatku jego jakość jest cokolwiek wątpliwa. Rzadko kiedy na twarzach słuchaczy pojawiał się po nim uśmiech, raczej zażenowanie. Znalazł się na blogu, ponieważ znakomicie pasuje do tematu postu. Dziś: sex w bibliotece. Bywa i tak.
Wyobraźcie sobie scenę następującą: do biblioteki wszedł stały i wieloletni czytelnik, który niejedno już przeczytał. Bibliotekarka, uprzejma i serdeczna, koniecznie chciała mu dogodzić. Wspina się więc na najwyższy szczebel drabiny, sięga po najodleglejszą książkę na najdalszej półce, a przy tym, z konieczności oczywiście, wdzięcznie wygina bibliotekarskie ciało i pyta "Czy zna Pan tę pozycję?".
Tak, tak, te salwy śmiechu aż trzęsą światłowodem, widownia się tarza. Rozumiem taką reakcję.
Kolej na zadanie drażliwego pytania;)
Pytanie wcale nie takie głupie. Życie uczy, że sex w bibliotekach jest obecny. Obecna jest też walka z nim: nowe, bardziej rygorystyczne regulaminy lub dobrze zamykane drzwi do co intymniejszych zakątków oraz identyfikatory. Nie trzeba daleko szukać, legendy (czasami media) opowiadają historie z bibliotek warszawskich. Ale czy to prawda?
Erotica są częścią zbiorów bibliotecznych i jest to normalne. Pornografia również. Zwłaszcza tą drugą biblioteki się nie chwalą (jeszcze by ktoś dociekliwy stwierdził, że udostępniając rozpowszechniają) ale zbierają (pewnie z konieczności). W zbiorach niektórych bibliotek znaleźć można nawet ulotki reklamujące agencje towarzyskie. Tak, takie świstki wtykane za wycieraczki samochodów w śródmieściu.
Czas na zagadkę: do jakiego rodzaju zbiorów takie coś należy?
Sięgnijmy wzrokiem ciut dalej, poza Warszawę i polskę. Najpierw odsyłam raz jeszcze do podcastu, który tkwi podłączony do blogu i opowiada o erotycznej akcji biblioteki w Wiedniu. Następny krok, taki bardziej siedmiomilowy, przeniesie nas na inny kontynent. Parę słów o erotyce w zbiorach bibliotecznych w artykule Edgara Crooka z Biblioteki Narodowej Australii.
Oczywiście dochodzi do tego jeszcze komentarz dr Zająca sprzed kilku dni.
Jeśli będziecie Państwo uważać na zajęciach, nie moich, być może dowiecie się więcej na temat pikantnej i po freudowsku lubieżnej twarzy bibliotekarstwa.
Pozdrawiam
Ps.
środa, 19 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
12 komentarzy:
A jednak, nie wymawiając, panie z BN-u nijak się mają do tego obrazka. A szkoda. ;)
Anonimowy, poczekaj na nowe pokolenie bibliotekarskie - wszystko się może wtedy zmienić!;p
Co do pytania z filmiku: w ankiecie przeprowadzonej wśród [głównie] naszych studentów, większość zdeklarowała, że najlepszy byłby Wolny Dostęp (tak nieco ekshibicjonistycznie) oraz magazyn BUW-u.
:P
A z tym zamykaniem drzwi do najintymniejszych zakamarków bibliotek, to jedna wielka niesprawiedliwość...;( W takim BN-ie na przykład, zwykły szary student nie ma dostępu do Czytelni Humanistycznej - na pewno dzieją się tam same perwersyjne rzeczy i dlatego nie możemy tam wejść...;>
Dostępna za to jest Czytelnia Dokumentów Życia Społecznego, ale tam z kolei to my baliśmy się wejść...;p
Jednak z opisu na stronie BN-u wynika, że ulotek reklamowych nie zbierają...;> Ale w BUW-ie podobno mają (tak przynajmniej twierdziła pani bibliotekarka na szkoleniu bibliotecznym).
Kapciusiowy Kapturku, nie zapominaj o tym, że tyle samo perwe... studentów zagłosowało na windę. :P
No i o tym, że wg wyników tych "badań" 24% nigdy nie widziało bibliotekarza. :P
Poza tym -- żądam natychmiastowego otwarcia Czytelni Humanistycznej dla studentów naszego Instytutu! :<
Kikusiu, pamiętam że tyle samo zagłosowało na windę - ale pytanie z filmu dotyczyło biblioteki, więc tylko o tym wspomniałam!;)
Ale może warto dodać, że następnym miejscem wymienionym przez naszych studentów, była serwerownia NUKAT-u...;p
@KK, Chcesz powiedzieć, że w bibliotekach nie ma wind? ;>
Nieee...;> Skąd ten wniosek?;>
W ankiecie była winda w naszym instytucie - więc nie zalicza się bezpośrednio do tematu seksu w byblotece...;>
Oj, droczę się z Tobą. :))
I tak, wolę przestronny magazyn od ciasnej i niewygodnej windy. :P
Kilka lat temu Fakt czy inny szmatławiec odkrył, że Jagielonka ma w swoich zbiorach filmy erotyczne. Oczywiści zaraz było oburzenie, że szacowna biblioteka takie rzeczy gromadzi. Nawet ktoś wymyślił, aby je schować w jakieś piwnicy. A podobno cenzury już nie ma...
A ja chciałam tylko wspomnieć, że ów dowcip krążący po Instytucie na moim roku wywoływał uśmiech na twarzy, a nawet stał się kultowy (w pewnych kręgach) ;)
Zagadka zbyt trudna dla mnie :D
Prześlij komentarz